Wyjmujemy kalkulator
Rzecz jasna głównym parametrem w porównaniu silników Diesla i benzynowych jest cena. I nie chodzi tu nawet o samą cenę zakupu. Trzeba pamiętać o całym okresie użytkowania, a więc eksploatacji poszczególnych części, tankowaniu czy zużyciu paliwa. Patrząc na cenniki różnych marek, od razu widzimy, że zdecydowanie droższe są auta z silnikami Diesla, średnio kilka tysięcy więcej. Z drugiej strony samochody wyposażone w silniki wysokoprężne zużywają zdecydowanie mniej paliwa niż ich benzynowe odpowiedniki. Na dodatek olej napędowy jest zazwyczaj nieco tańszy od zwykłej bezołowiówki. Mimo że powszechnie uważa się przez to diesla za rozwiązanie bardziej oszczędne, to jednak tylko złudzenie.
Przyjrzyjmy się zatem bliżej samej eksploatacji części i napraw z tym związanych. Silniki benzynowe najczęściej przejeżdżają około 100 tys. kilometrów bez żadnej awarii. Oczywiście nie mówimy tu o koniecznych wymianach płynów czy części układu hamulcowego. Diesle natomiast z racji bardziej skomplikowanej konstrukcji posiadają więcej elementów, które narażone są na zużycie. Pisaliśmy już o wtryskiwaczach, turbosprężarkach i filtrach cząstek stałych, a są jeszcze koła dwumasowe cz pompy wysokiego ciśnienia. Wymiana każdej z tych części wiąże się z bardzo dużym wydatkiem, a możemy być pewni, że prędzej czy później do niej dojdzie.
Koniec ery diesla
Przy okazji takiego porównania nie można zapominać o jeszcze jednym, bardzo istotnym argumencie na niekorzyść silników Diesla. Okazuje się, że inwestycja w diesla jest po prostu bez przyszłości. Dlaczego tak się dzieje? Od pewnego czasu coraz głośniej mówi się powolnym wycofywaniu ze sprzedaży popularnych „ropniaków”. Zmniejsza się także ich oferta, a sprzedaż z roku na roku systematycznie spada. Obecnie w Polsce jest to już niespełna 25 proc. udziału w rynku. Oznacza to, że ponad 75 proc. wszystkich kupionych nowych aut w Polsce tylko na początku 2018 roku stanowią modele z silnikami benzynowymi oraz z coraz popularniejszym napędem hybrydowym.
Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Odpowiedź jest prosta: sukcesywnie zaostrzające się normy emisji spalin wprowadzane przez Unię Europejską. Pod tym kątem diesle są na czarnej liście. Ostatnie badania Międzynarodowej Rady Czystego Transportu i Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) pokazały, że diesle okrutnie nas trują. Na potęgę emitowane przez nie tlenki azotu (NOx) i cząstki stałe przyczyniają się w znacznym stopniu do zachorowań na raka. Europejskie przepisy jasno określają, że już niedługo, bo w 2021 roku, norma emisji dwutlenku węgla dla aut osobowych będzie ograniczona do 95 g/km. To z kolei oznacza, że każdy gram więcej będzie kosztował producenta 95 euro.
Nic dziwnego, że branża motoryzacyjna już teraz stara się uniknąć tych konsekwencji. Produkcja diesli drastycznie spada, bo ograniczenie emisji w ich przypadku wiąże się z montowaniem coraz droższych technologii oczyszczania spalin, a to przestaje być opłacalne.
Co więcej, kolejne miasta europejskie ogłaszają wprowadzanie ograniczeń związanych z ruchem pojazdów z silnikami wysokoprężnymi. Za kilka lat najprawdopodobniej nie będziemy mogli wjechać do centrów znacznej części większych miast. Berlin, Praga, Londyn, Paryż, Ateny, Madryt, Warszawa... liczba miast, które zapowiadają zakazy, wciąż rośnie. Norwegia i Holandia chcą wręcz zakazać sprzedaży aut z silnikami spalinowymi do 2025 roku. Czas diesli nieubłaganie dobiega końca.
A może hybryda?
Z powyższych rozważań jasno wynika, że w obecnych czasach diesle zdecydowanie przegrywają z benzyną. Nie dość, że są bardziej kłopotliwe w utrzymaniu i coraz droższe, to zwyczajnie przestają być produkowane, niebawem w ogóle nie będą miały wstępu do miasta. Dlatego jeśli komuś naprawdę zależy na oszczędnym spalaniu, co mogło być jednym z argumentów zwolenników diesli, to warto zastanowić się nad napędem hybrydowym. To połączenie silnika benzynowego z elektrycznym daje fantastyczne wyniki w zużyciu paliwa. Hybrydy są zdecydowanie oszczędniejsze od diesli.
Do portfeli potencjalnych właścicieli powinna też przemówić potwierdzona bezawaryjność napędu hybrydowego, kompletna bezobsługowość i minimalna liczba części narażonych na zużycie.
Obecnie najwyższy wzrost sprzedaży samochodów z napędami alternatywnymi notuje Toyota. Tylko w okresie od stycznia do czerwca 2017 roku aż 40 proc. aut tej marki sprzedawanych w Europie to były hybrydy i auta na wodór. Toyota oferuje już 9 modeli hybrydowych, a niedługo wszystkie będą miały swój odpowiednik z tym napędem. Wbrew obiegowym opiniom napęd hybrydowy wcale nie jest skomplikowaną, drogą i nieefektywną technologią. Silnik spalinowy idealnie współpracuje z elektrycznym, a specjalny akumulator hybrydowy pomaga w odzyskiwaniu energii. Jeśli chodzi o dynamikę, spójrzmy chociażby na silnik RAV4 Hybrid: łączna moc układu hybrydowego wynosi w nim aż 197 KM.
Głównym atutem posiadania samochodu z napędem hybrydowym jest bez wątpienia ekonomia. W porównaniu z silnikiem konwencjonalnym oszczędność na paliwie wynosi średnio kilkanaście tysięcy złotych rocznie przy przebiegu 100 tys. kilometrów. Dodatkowo mamy zdecydowanie rzadsze wizyty w warsztatach, nie musimy ładować akumulatora z gniazdka, a wartość odsprzedaży używanej hybrydy na rynku utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Do tego dochodzą jeszcze przywileje i korzyści, których coraz więcej pojawia się w polskim prawie. Od ulg finansowych przy zakupie nowych aut z napędem hybrydowym po specjalne przywileje w ruchu miejskim czy bezpłatne strefy parkowania.